Studia w Krakowie to mnóstwo możliwości, nie tylko tych kulturowo-rozrywkowych. Jeśli chce się dorobić w czasie nauki, można podłapać naprawdę ciekawe fuchy! Zanim pod koniec studiów zaczęłam pracę w zawodzie, zdarzyły mi się mniej lub bardziej zabawne epizody z pracą.
Tu sobie poklaszczę, a tam pomaluję
Było przepisywanie tekstów, pakowanie książek, praca na recepcji. Statystowałam w programach TVN – to właściwie przez cały okres studiów. Pamiętacie Rozmowy w Toku? W telewizji widziałam może kilka odcinków, na żywo wiele więcej i prawdopodobnie bawiłam się znacznie lepiej, niż gdybym faktycznie oglądała talk-show na kanapie. Na plan trzeba było mieć koszulkę jednego, żywego koloru, a technicy mieszali publiczność tak, żeby kolory się dobrze komponowały w tle. Jedynymi wymogami było klaskanie, kiedy trzeba i zachowanie ciszy – poza naturalnymi reakcjami na to, co działo się podczas show. Można było się swobodnie śmiać na planie (oczywiście, gdy temat odcinka nie był zbyt poważny), a niektórzy goście tak dawali czadu, że trzeba było przerywać nagranie i uspokajać wszystkich w studio.
Dorabiałam na akord w pracowni rękodzieła: ulepienie z masy aniołka – 2 zł, pomalowanie sukienki aniołka – 1 zł, doczepienie włosów aniołka 20 gr – 2 godziny pracy i mamy na zapiekankę na Kazimierzu. Pieniądze śmieszne, ale za to może na drugim końcu Polski ktoś co roku wiesza na choince aniołka, którego malowałam…? Non omnis moriar! (taki cytat, google it :D)
Brałam też udział w badaniach wydziału psychologii UJ, czasem odpłatnie, ale zazwyczaj za darmo – z czystej ciekawości. Najczęściej zadaniem badanych było wypełnienie testów psychologicznych, czasem do tego wykonywanie zadań w specjalnie przygotowanych programach. Jednym z bardziej interesujących projektów było badanie nad bólem, w którym podłączono mi do palca małą elektrodę i puszczano impulsy elektryczne. Dostawałam impulsy o 10 stopniowej skali bólu, a w trakcie odpowiadałam na pytania prowadzącego. Nic, co mogłoby wyrządzić krzywdę, jednak uczucie bardzo dziwaczne, no i pod koniec już zastanwiałam się, co mnie podkusiło.
Tramwaj zwany... (chyba) 4
„Fucha”, która szczególnie zapadła mi w pamięć, to praca przy pomiarach w transporcie miejskim. Przez kilka miesięcy można było zgłaszać się do wykonywania pomiarów w liniach tramwajowych i autobusowych jeżdżących po Krakowie. Jeździło się z motorniczym przez cały dzień daną linią, tam i z powrotem, od 4-5 rano do popołudnia. Trzeba było na każdym przystanku notować dokładną godzinę i liczbę osób wchodzących i wychodzących do tramwaju/autobusu. Wyobraźcie sobie miny tych ludzi, którzy widzieli, że obserwuję ich i zapisuję, ale nie wiedzieli, po co. Raz robiłam pomiary z drugą osobą i trafił nam się motorniczy, który przez całą trasę sypał żartami, a na pętli uczył nas jeździć tramwajem! To nie jest zbyt trudne, chociaż jak już tramwaj się rozpędzi, trzeba mieć dobry refleks i umieć odpowiednio wcześnie hamować. Wesoły pan opowiadał, jak wygląda kurs na motorniczego i sama praca, chyba był z niej całkiem zadowolony, bo gorąco zachęcał nas do takiej kariery. Przez chwilę nawet brzmiało kusząco, ale wiedziałam, że to nie dla mnie. Zresztą, jak się znajomi dowiedzieli o moim jeżdżeniu tramwajem, to uznali, że czas wynosić się za miasto…
Później były pierwsze zlecenia związane z tekstami i korektami, jak ktoś kiedyś próbował sił jako copywriter, to wie, co to znaczy – niby przyjemne, siedzisz sobie u siebie, masz określony czas na wykonanie zlecenia i piszesz. Ale spróbuj napisać długi tekst za 12 zł na tyle szybko, żeby się to w ogóle opłacało. Trzy strony o Chlamydiozie! Ciekawostka: ta choroba może przez długi czas w żaden sposób się nie objawiać. Wniosek: dowiedziałam się o niej chyba wszystkiego, co jest w Internecie, a i tak mogłabym ją mieć i o tym nie wiedzieć (sic!).
Na tym koniec opowieści, można by je mnożyć, bo przy pracach dorywczych – zwłaszcza w większym mieście – monotonia to chyba rzadkość. Najdziwniejsze epizody przydarzały mi się w pracy w hotelu, ale o tym może w innej historii.
W każdym razie, wiecie co? Warto próbować różnych rzeczy. Człowiek bardziej się otwiera, zdobywa nową wiedzę, a i bez doświadczeń w usługach towarzyskich szybko zaczyna się uczyć, że „trzeba się szanować”. I odpowiednio cenić swoje umiejętności. Z tego miejsca pozdrowiłabym obecnego pracodawcę, no ale piszę anonimowo. :)