Godzinę przed zamknięciem sklepu, zmęczona po całym dniu na uczelni, czekam niecierpliwie, odliczając minuty do końca. Aż tu wchodzi ON (nazwijmy go Ignacy) – Pan dumnie wyprostowany, elegancki, wydawać by się mogło, że to typ erudyty, ale jak wiadomo pierwsze wrażenia są mylne. Przyszedł z synem (ok. 10 lat). Ignacy rozgląda się czujnie po sklepie, najpierw po dziale męskim, później po damskim, a potem dla dzieci. Po chwili pytam go uprzejmym głosem:
– Czego pan potrzebuje?
– Szukam butów dla syna – stwierdza i mówi to, idąc na dział damski. Oglądając ekspozycje nagle dodaje – Podobają mi się te damskie buty, kupię żonie kiedyś.
Normalnie uśmiechnęłabym się i pochwaliła jego wybór, ale coś było nie tak...Ignacy zmarszczył brwi, a w sklepie zapanowała dziwna atmosfera. To było podobne uczucie, jak przed erupcją wulkanu, niestety wybuchł tylko Pan Ignacy:
– Te przynajmniej wyglądają, a nie jakieś czerwone! z kolorowymi podeszwami, co to ma w ogóle być... cyrk jakiś?! Ja tam już nie chodzę do niektórych sklepów, bo tylko takie oferują. A co ja jestem klaun?! Tak samo jakieś świecące dla dzieci, co to jest ja się pytam?! Coś takiego to projektantowi można rzucić w twarz !...
Ja, jeszcze nie wiedząc, co przyniesie ta rozmowa, stwierdziłam, że teraz taka jest moda, a każdy też znajdzie coś dla siebie i że dla dzieci są takie świecące, ponieważ lubią takie rzeczy i często się właśnie sprzedają. Pan Ignacy wytrzeszczył oczy, jakbym nagle stała się co najmniej kosmitką, i z podniesionym głosem zaczął wręcz krzyczeć:
– Taaak!?! Dzieci lubią też narkotyki i alkohol i to znaczy, że mamy im kupować?...
Trochę zmieszana, mając na myśli takie mniejsze dzieci, stwierdziłam, że raczej o tym nie myślą jeszcze. Cóż.. Rozmowa z Panem była trudna. Po tym postanowiłam, że lepiej będzie mu już tylko grzecznie przytakiwać. Jednak jego późniejsze zachowanie naprawdę wystawiło moje zdolności samokontroli na próbę, aby nie wywracać oczami. Ignacy, niby zapytał syna, czy te buty, które sam mu wybrał, mogą być, jednak jego ton i spojrzenie nie pozwalało chłopcu zrobić nic innego, jak tylko przytaknąć, bez możliwości jakiegokolwiek wyboru. Pan oczywiście wybrał mu kilka par typowych ciemnych butów, ledwo różniących się między sobą, niektóre wręcz eleganckie, jak do garnituru. Pełen samozadowolenia mówi do syna, podając mu jedną parę:
– Weź sobie te lepiej, będą Ci wszędzie pasować i do szkoły, i na jakieś wyjście, takie eleganckie, no po prostu idealne.
Starałam się ukryć zdziwienie i rozbawienie, obserwując jego poczynania. Kiedy w końcu „syn wybrał” ulubioną parę ojca, Pan nie omieszkał jeszcze rzucić tekstem zniesmaczonym głosem:
– O! Pani też ma tu na sklepie takie pomarańczowe buty dla facetów, obrzydliwe to...
Szczegół, że to był tylko jeden model. No ale cóż... Świata nie zmienisz, ale buty możesz. Gdy przyszło do wydawania, miałam mu dać 4 zł reszty, a on stwierdził:
– Niech sobie już pani zostawi, nie mam czasu na takie błahostki, akurat sobie pani kupi jakiś drobiazg.
Także przynajmniej taki był miły, że zostawił napiwek.