Lolo Thai Jolo opinie

Dariusz G

Jak przepadam za kuchnią tajską, tak zawsze mam obiekcje przed raczeniem się nią w polskich restauracjach, bowiem jej autentyczność często budzi spore wątpliwości. Jak do tej pory tylko w jednym miejscu w Polsce zjadłem idealnie oddane potrawy z tego niezwykłego kraju. Niemniej namówiony przez mą lepszą połowę wstąpiłem do Lolo Thai Yolo na obiad i… muszę powiedzieć, że było nieźle. A dobre wrażenie zrobiło już menu, w którym znalazło się zdecydowanie więcej potraw, niż klasyczne curry, czy też „kuchnia tajska dla Europejczyków” w postaci oklepanego pad thai. Tym samym mogliśmy wybrać coś odrobinę mniej oczywistego. Na stole zagościła zatem wspaniale kwaśna i pikantna zupa tom pred kai. Prosta, ale niezwykle intensywna i esencjonalna. Znakomicie w niej sprawdzał się kurczak, grzyby, cieniutki makaron i chrupiące kiełki sojowe. Pycha! Następnie ucieszył kubki smakowe kurczak w sosie orzechowym. Sos ten odpowiada za wszystko, co w daniu najlepsze, czuć jego duże podobieństwo do sosu satay. Tym samym jest aksamitnie, buzują smaki orzechów i słodkiego mleka kokosowego, a wszystko podkreśla dyskretna słoność. Ponadto zjedliśmy też danie, którego dotąd nie znaliśmy i nie jedliśmy ani w Tajlandii, ani w restauracjach z tą kuchnią. Wołowina karmelizowana z granatem okiełznała swą słodyczą i eksplodowała niemal w ustach. Było to dojmujące uczucie, ale po paru kęsach stało się zbyt mdłe, brakowało jakiegoś przełamania słodyczy. I tu właśnie wspomnę o pewnej niekonsekwencji w menu. Otóż zamówiona zupa posiadała piktogram z trzema papryczkami i okazała się znakomita, dość mocno pikantna (co uwielbiam), a dla wielu osób pewnie nawet za ostra. Jednak te same trzy papryczki występują również przy wspomnianej wyżej wołowinie, natomiast danie było w zasadzie niemal całkowicie pozbawione ostrości. Niby to samo oznaczenie, a doznania zupełnie odmienne. Nie wiem, czy to błąd kucharza, czy zupełnie normalny zabieg, dość powiedzieć, że gdyby owa wołowina była przełamana pikantnością, byłaby cudowna. A tak szybko się znudziła i stała monotonna. Zatem doświadczenie zebrane i stwierdzić muszę, że było smacznie, a gdyby nie dziwna skala ostrości, to byłoby pewnie wybornie.

Dodano: miesiąc temu

Stanisław Kowalewski

Naprawdę smaczne dania, choć porcja sajgonek wyjątkowo mała. Reszta potraw ma racjonalne rozmiary w stosunku do ceny. Sosy są bardzo dobre, krewetki smaczne, a zupa wyśmienita. Styl i atmosfera lokalu są na najwyższym poziomie. Polecamy, ale jeśli chodzi o sajgonki, lepiej udać się na Świętojańską 13 ;)

Dodano: miesiąc temu

Igor Wojtkiewicz

Miejsce chyba stało się ofiarą swojego własnego sukcesu. Pamiętam, jak parę lat temu serwowano tu naprawdę wybitne dania, więc z wielką chęcią wróciłem. Miejsce było kompletnie pełne, na szczęście dostaliśmy jednak stolik w tylniej sali - niestety dużo mniej klimatycznej, ciasnej i co najgorsze - chłodnej. Prawie założyłem do jedzenia kurtkę (to ta dobudówka). Tego wieczoru była tylko trójka kelnerów, więc czekaliśmy długo na menu, a potem długo na złożenie zamówienia. Byliśmy uczciwie uprzedzeni, że na jedzenie trzeba będzie poczekać, więc na to nie narzekam, ale samej obsługi powinno być więcej. A jedzenie? Dobre, ale nie powiedziałbym, że najlepsze tajskie w Trójmieście (a konkurencja na tym polu spora). Ostatecznie wyszliśmy najedzeni i zadowoleni, ale jednak oczekiwania były trochę większe.

Dodano: miesiąc temu

Piotr

Zupa (pozycja nr 1 w menu) była naprawdę świetna – delikatna, ale pełna smaku. Makaron z kurczakiem (pozycja nr 35) również wypadł doskonale. Spodziewałem się lekkiej pikanterii, ale rzeczywistość przerosła moje oczekiwania – w bardzo pozytywny sposób! Obsługa działała sprawnie, mimo braku rezerwacji szybko znaleziono nam stolik. Zdecydowanie polecam to miejsce!

Dodano: 3 tygodnie temu

Michał Breś

Klimatyczna tajska restauracja z pysznym jedzeniem i bardzo przyjazną obsługą. Pieski również mile widziane - od razu dostają miskę z wodą. To się chwali! ❤️👏🏻🙂

Dodano: miesiąc temu