Spis treści
Aktualnie na kierunkach zamawianych studiuje około 60 tysięcy młodych ludzi. Problem ten jest jednak poważny, gdyż powstawanie takich kierunków na uczelniach wyższych wskazuje na to, że system uczenia nie jest dostosowany do rynku pracy. To zresztą podkreśla wielu absolwentów szkół wyższych.
Wskazują oni głównie na fakt, że nawet ukończenie prestiżowego kierunku nie gwarantuje zatrudnienia. Dzieje się tak dlatego, że coraz więcej pracodawców przywiązuje uwagę zwłaszcza do doświadczenia, nie zaś dyplomu. Realizowany program, choć ma odpowiadać na aktualne zapotrzebowanie rynku, pokazuje również potężny kłopot, z jakim boryka się oświata.
Czym są kierunki zamawiane?
Jak sama nazwa wskazuje, są to kierunki tworzone na uczelniach zgodnie z przewidywanym zapotrzebowaniem rynku i pracy i gospodarki, na podstawie analiz popytu samych przedsiębiorców. Kierunki zamawiane to według specjalistów dobre rozwiązanie, które jednocześnie rodzi komplikacje. Przede wszystkim wielu fachowców wskazuje podstawowy kłopot, czyli prognozowanie trendów w zatrudnieniu w perspektywie kilkunastu lat.
Wydaje się, że jest to częściowo niemożliwe, gdyż wciąż dokonuje się rozwój technologii. To zaś oznacza, że ten sposób walki z bezrobociem może być niewystarczający. Z drugiej strony, dla przykładu, w 2013 roku największe zatrudnienie pracowników odnotowały takie branże, jak: chemiczna, transport i logistyka czy też sektor IT, co zwłaszcza dla profesjonalistów z tych branż, nie było zaskoczeniem.
Więcej praktyki i mniej teorii
Problem z kształceniem na uczelniach wyższych sprowadza się przede wszystkim do tego, że nawet prestiżowe kierunki kończą osoby, które nie bardzo wiedzą, w jaki sposób mogą odnaleźć się na rynku pracy. Jak to możliwe? Okazuje się, że problem leży w zbyt dużej ilości godzin nauki teoretycznej i w zbyt niewielu zajęciach praktycznych. Na studiach zamawianych sytuacja ma wyglądać odwrotnie – studenci mają przede wszystkim skupiać się na rozwiązywaniu określonych problemów.
Zmiany w zakresie kształcenia na uczelniach wyższych sprowadzają się do szerszej oferty stażów i praktyk w różnorodnych firmach. Takie, co jest istotne, nie tylko pozwalają studentom na sprawdzenie się, ale również powodują, że po opuszczeniu murów uczelni ma on konkretne wpisy w dokumentach aplikacyjnych. Inaczej mówiąc, jest cenny dla potencjalnego pracodawcy.
Opracować strategię nauczania
Kierunki zamawiane, choć mają być rozwiązaniem problemów, w praktyce generują długą listę kłopotów. Przede wszystkim sami przedsiębiorcy zwracają uwagę na to, że są zainteresowani określonymi zajęciami i absolwentami z konkretnymi umiejętnościami. To zaś oznacza, że de facto na uczelnie powinni zostać wpuszczeni przedstawiciele firm, którzy pomagaliby w ustaleniu programu kształcenia.
Czy biznes w murach uczelni to dobry pomysł? O ile właściciele przedsiębiorstw nie mają wątpliwości, o tyle takie wyrażają akademiccy nauczyciele, którzy podkreślają, że praktyka praktyką, ale podstawy teoretyczne student również musi mieć. Ewentualnym rozwiązaniem może tu być powołanie centrów badawczo-rozwojowych, które działałyby przy uczelniach. Dzięki nim osoby na studiach zamawianych miałyby okazję nie tylko pogłębiać wiedzę teoretyczną, ale również rozwijać praktyczne umiejętności, których w przyszłości będzie od nich wymagał pracodawca.
A co sądzić o studiach zagranicznych? Czy dyplom ukończenia studiów zagranicznych pomoże w znalezieniu wymarzonej pracy w Polsce? Więcej w artykule: Studia zagraniczne? One mogą uchronić przed bezrobociem.